01
Super User   

Kolejny ranek. Kolejny dzień. Otworzyłam oczy i zwinnie wstałam z łóżka. Mimo ,że była dopiero szósta rano nie czułam zmęczenia. A może nie chciałam?Już przyszykowana na kolejne osiem godzin w budynku edukacji, wyszłam z domu.

*

Płakałam. Poprawka ja ryczałam jak małe dziecko. Nie potrafiłam w tej chwili powstrzymać emocji. -Powiesz ,dlaczego to robisz?! -usłyszałam kolejny wrzask skierowany w moją stronę z ust mojego ojca. W końcu coś pękło ,na dobre. Zerwałam się na równe nogi. Z moich oczu ani na moment nie przestały wypływać łzy.

-Dlaczego?! Ty się pytasz dlaczego?! Tyle razy powtarzałam ci ile on dla mnie znaczy! Tyle razy błagałam o niego! Tyle razy walczyłam z tobą o niego! Ale wiesz co? -mój ton opadł do spokojniejszego. Może dlatego ,że mój głos był za słaby ,żeby krzyczeć.

-Dość. Dosyć. Mam już dosyć ,rozumiesz?! Mam dość tej cholernej bitwy. Tego czego nie potrafię nazwać. Nadal cholernie go kocham i nadal mi na nim zależy. Ale skoro miłość musi tak boleć to ja jej nie chcę. Nie chcę miłości. -zebrałam w sobie wszystkie siły jakie jeszcze pozostały.-Nie chcę! Ani od ciebie! Ani od brata i całej tej rodzinki! Ani od przyjaciół! Ani od nikogo więcej! Ani nawet od niego! Wolę zdychać w samotności niż tak cierpieć przez całe swoje życie! -wykrzyczałam mu to wszystko prosto w twarz. Mój głos nigdy nie był tak donośny jak w tej chwili. Ani taki załamany.

-Jesteś słaba. -usłyszałam starszego brata ,który stał na schodach.

-Ludzie nie płaczą dlatego, że są słabi. Płaczą dlatego, że zbyt długo byli silni. -po-wiedziałam i pewnym krokiem zmierzyłam do drzwi. Złapałam rączkę walizki i już wyszłam trzaskając drzwiami. Cały czas po policzkach płynęły mi łzy ,ale już nie zwracałam na to uwagi. Jedyne czego pragnęłam w tej chwili to znaleźć się jak najdalej od tego domu. Mimo bólu ,czułam również ulgę. Ulgę ,że w końcu powiedziałam mu to wszystko w twarz. Wygarnęłam wszystko co siedziało we mnie tyle lat.

A teraz może w końcu stanę na nogi...