09
Super User   

Kogo przed sobą ujrzałam? Znowu Jeremiego. Czy on jest jakimś cholernym aniołem stróżem?

-Dziękuję -byłam sfrustrowana. Błyskawicznym ruchem podniosłam się do pionu.

-Podobno za pierwszym razem to przypadek ,ale już za drugim to przeznaczenie -uśmiechnął się..słodko?

-Daruj sobie -fuknęłam i odeszłam w dalszym poszukiwaniu telefonu.

-Co Ci się stało? -spytał idąc za mną.

-Koń mnie kopnął.

-Nie ciekawie. A czego szukasz?

-Telefonu.

-Może chcesz zadzwonić ode mnie? -zaproponował ,a ja jak na komendę odwróciłam się do niego przodem.

-Skoro dla ciebie to nie problem -odpowiedziałam obojętnie.

-Pewnie ,że nie jest -cały czas się uśmiechał. Byłam na siebie zła ,bo Jeremy był dla mnie niesamowicie miły ,a ja byłam okrutna. Ale wtedy tego nie ogarniałam -chciałam jak najszybciej wiedzieć co z Billym.

Z tylnej kieszeni swoich spodni wyciągnął jeden z nowszych telefonów i podał mi. Szybko wybrałam numer trenera -dzięki Bogu ,że go znałam na pamięć.

-Dzień dobry, tu Julia.

-Julia! Nic Ci nie jest?! Jak się czujesz? Wszystko w porządku?

-Tak jest ok ,ale będę musiała zostać jeszcze kilka dni. Co z Billym? Wiadomo czego się bał?

-Nadal nie jest oazą spokoju ,ale już mu lepiej. Za chwilę ma być weterynarz i go przebada. Całkiem możliwe ,że doskwiera mu jakiś ból. W końcu przebył długą drogę.

-Rozumiem. Dziękuję za informacje. Do widzenia -nie czekając na ostatnie słowa trenera rozłączyłam się. Byłam spokojniejsza ,ale wciąż zastanawiała mnie sprawa siwka.

-Dziękuję -uśmiechnęłam się do bruneta oddając mu telefon.

-Spoko.

-A ty w sumie co tu robisz?

-Byłem odwiedzić babcię. Miała operację.

-Oh, nienawidzę operacji.

-Ta, nic przyjemnego. Może pójdziemy do szpitalnego baru? Zawsze lepiej niż korytarz -rozejrzeliśmy się wokół siebie. Dopiero dostrzegłam to gdzie się znajdowaliśmy. Zachichotałam.

-Z chęcią -uśmiechnęłam się nieśmiało i spuściłam głowę. Chłopak wyciągnął ku mnie swoją dłoń ,a ja nie pewnie ją złapałam. I tak podążyliśmy do wspomnianego miejsca. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Poznawaliśmy się -opowiadaliśmy trochę o sobie. Byłam z reguły zamkniętą osobą i trudno było mi mówić cokolwiek o sobie. Więc Jeremy dowiedział się o mnie niemal tyle co nic.

Jeremy odwiedzał mnie przez następne dni w szpitalu. Chyba nie skłamię jeśli powiem ,że byliśmy dobrymi znajomymi. Nadal nie opowiedziałam mu wiele o sobie -wolę ,żeby sam mnie poznał.

Oczywiście Katty mnie także odwiedzała -pogodziłyśmy się, jak zwykle

Jednak nadal nie wiadomo co z wałachem. Nadal jest niespokojny ,a weterynarz wykonał wszelkie badania -wszystko wyszło pozytywnie.