10
Super User   

Nareszcie wyszłam z tego okropnego miejsca zwanego szpitalem. Oczywiście nie zważając na zlecenia lekarzy ,aby się oszczędzać- pobiegłam do stajni. Musiałam zobaczyć swoich podopiecznych. Chyba jeszcze nigdy tak za nikim nie tęskniłam. A było to tylko kilka dni ,ale nic nie poradzę na to że konie są dla mnie najważniejszymi istotami na Ziemi.

Najpierw skierowałam się do Daisy Dream. Klacz wyciągnęła łeb z wnętrza boksu i cicho zarżała widząc mnie dążącą w jej kierunku. Pierwszy raz słyszałam ,aby rżała i było to naprawdę wzruszające i kochane. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech ,którego nie kontrolowałam ,a mojego nogi same przyśpieszyły kroku w kierunku klaczy. Ucałowałam jej nos po czym weszłam do boksu. Niemal natychmiast rzuciłam ręce na jej szyje delikatnie się na niej uwieszając. Wtuliłam głowę w jej grzywę i cicho wyszeptałam "Tęskniłam". Zastygłyśmy w tej pozycji na kilka minut. Tak było dobrze, czuć że naprawdę jesteśmy związane ze sobą. Po jakichś 30 minutach siedzenia w jej boksie i pieszczenia jej ,w końcu podążyłam do młodego ogiera.

Positve też zarżał ,ale zdecydowanie głośniej niż zawsze kiedy to robił ,a w momencie w którym stanęłam naprzeciwko niego on wtulił swój niezbyt duży łeb w moje ciało. Moje dłonie powędrowały za jego uszy lekko go gładząc. Najwidoczniej nie tylko ja się stęskniłam...